poniedziałek, 17 stycznia 2011

Nobody [Brian O'Brien]

Prawdziwe imię i nazwisko : Brian Fryderyk O'Brien
Poprzednie pseudonimy : brak
Narodowość : amerykańska
Miejsce narodzin : Nowy Jork
Data urodzenia : 10 października 1987

Tożsamość : Nie tajna, ale nikt się na razie nie interesował.
Status prawny : niekaralny
Stan cywilny : kawaler
Znani krewni : ojciec – James O'Brien (irlandzki imigrant); matka – Anna Kosecka-O'Brien (polska imigrantka)
Zajęcie/zawód : student w Instytucie Charlesa Xaviera
Wykształcenie : podstawowe; średnie nieukończone

Wygląd : wysoki, przeciętnej postury; potargane, zaniedbane włosy; lekko piegowata twarz
Wzrost : około 180 cm
Waga : około 70 kg
Kolor włosów : jasnobrązowe
Kolor oczu : ciemnozielone
Znaki szczególne : zazwyczaj niewidzialny

Powiązania z grupami : X-Men (Gold)
Pierwsze pojawienie się : "Gotta get away"
Obecny status : zaginiony w przeszłości
Poziom mocy : 1 poziom (8 PD)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Zdolności - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Brian jest niewidzialny. Nie panuje nad tym. Po prostu taki jest. Niewidoczne stają się również ubrania które nosi.
Drugą – i ciekawszą – umiejętnością Briana jest umiejętność „opętywania” istot żywych. Poprzez fizyczny kontakt Brian jednoczy się z celem, przejmując nad nim kontrolę. Na razie jest w stanie kontrolować cel tylko przez parę minut. Po zakończeniu opętania cel wpada w stan podobny do śpiączki.
W wypadku opętywania mutantów (i nie tylko jak pokazuje przykład Juggernauta) na jakiś czas po przerwaniu opętania Brianowi pozostają ich moce.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Uwagi - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Od doktora McCoy'a otrzymał – skonstruowany przy pomocy Reeda Richardsa – pas z urządzeniem „wyłączającym” jego niewidzialność. Bateria starcza tylko na kilka godzin działania.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Życiorys - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Brian urodził się i wychował w Nowym Jorku. Jego ojciec był z pochodzenia Irlandczykiem, słabo opłacanym pracownikiem portowym, matka - Polką (to ona dała synowi na drugie imię Fryderyk - uwielbiała Szopena), nauczycielką w liceum. Brian był absolutnie przeciętny - może trochę cichszy od innych dzieciaków, trochę lepszy uczeń. Czasem padał ofiarą szkolnych osiłków, wracał z rozciętą wargą czy podbitym okiem. Nic nadzwyczajnego. Równie przeciętne były jego relacje - z rodzicami. Matka - ciągle zalatana, zmęczona, ale miła i - kiedy tylko miała czas - troskliwa. Ojciec - zmęczony życiem, brakiem perspektyw, chętnie zaglądał do butelki, ale nie nałogowo. Ogólnie był raczej w porządku.

Całe to normalne, ułożone życie poszło w diabły, gdy miał 16 lat, wraz ze śmiercią matki. Zwykły, normalny pech - zimą poślizgnęła się przechodząc przez jezdnię, kierowca jej nie zauważył... Umarła zanim nadjechała karetka. Autopsja wykazała niewykrytego, zaawansowanego raka piersi - wypadek oszczędził jej miesięcy cierpienia. Ojciec zaczął pić. Dużo. Podle. Rano chodził do pracy, gdzie popijał z innymi dokerami. Wieczorem wracał i pił przed telewizorem. Brian nie reagował. Przestał na cokolwiek reagować. Zareagował dopiero któregoś dnia po szkole. Znowu grupa zidiocianych mięśniaków obrała go sobie za cel. Popchnęli go na ścianę, przewrócili. Skopali. Któryś zapytał, czy już ma dość. Brian miał dość. Miał dość swojej bezradności, swojej przeciętności. Marazmu, w który popadł. Miał dość bezużytecznego ojca, miał dość tych idiotów, którzy stali nad nim, rechocząc. Miał dość wszystkiego. Nie obchodziło go, co z nim zrobią, więc zerwał się z ziemi i rzucił na największego z nich. Ujawniły się jego mutacyjne zdolności. Brian nawet nie zauważył, co się stało. Poczuł jednak, że w niezrozumiały dla niego sposób nagle stał się silny. Wystarczająco silny, by sprać pozostałą zaskoczoną dwójkę. Gdy uciekli Brian spostrzegł, że nigdzie nie ma trzeciego celu... Gdy spojrzał po sobie - zrozumiał, co się stało. Nie wiedział jak, nie wiedział dlaczego, wiedział tylko co. Szok tym spowodowany sprawił, że opuścił ciało chuligana i puścił się biegiem przed siebie, próbując uciec przed wspomnieniem tego, co właśnie zaszło, przed odpowiedzialnością, i przed prawdą... Prawdą, której nie rozumiał, której się bał, i której nie chciał do siebie dopuścić. Był inny. Był nadnaturalnym dziwadłem. Był... Zrobił coś. Nie był bezwolną ofiarą, jak zazwyczaj. Gdy to ostatnie dotarło do niego, wpadł w euforię. Euforia ponownie zamieniła się w przerażenie, gdy spostrzegł, że się nie widzi. Nie widział swoich rąk, swoich nóg, swojego torsu. Mógł się poklepać po brzuchu, mógł podnieść kamień, znaczy - istniał. Tyle, że był niewidzialny. Wkrótce przekonał się, że inni ludzie też go nie widzą. Znowu nie wiedział, co robić. Wrócił do domu. Rzucił "cześć!" ojcu, nie wchodząc do salonu. Zabrał coś do jedzenia z lodówki i poszedł do siebie. Od razu walnął się na łóżko i zasnął.

Relacja z ojcem wyglądała tak samo jak dotąd - on, zapijaczony 24/7 nie zwracał większej uwagi na syna. Brian, jeśli już musiał się do niego odezwać, upewniał się, że dzieli ich jakaś ściana. Jakoś to działało. Gorzej, jeśli chodzi o relacje na linii Brian - reszta świata. Nikt go nie widział. Mogli go usłyszeć, pewnie, ale Brian obawiał się reakcji ludzi. Więc... Po prostu snuł się. Tu i tam. Czasem wpadał do szkoły, włócząc się po korytarzach albo wchodził na lekcje. Czasem słuchał, czasem tylko stawał przed nauczycielem i robił obraźliwe gesty. Zaczął kraść. Najpierw pieniądze, ale szybko się zorientował, że nie tędy droga (ten sprzedawca był pewnie bardzo wdzięczni za banknoty pojawiające się znikąd na ladzie). Najczęściej wybierał ofiarę z czymś, co go interesowało, "wskakiwał" w nią, odkładał obiekt w jakimś zaułku, poczym "wyskakiwał", upewniając się, że w pobliżu są ludzie, którzy zajmą się omdlałą osobą. Dla zabicia czasu robił jeszcze inne, przeróżne rzeczy - wkradał się do mieszkań i przesiadywał u obcych ludzi, bawił się w poltergeista... Strzelał do puszek z podwędzonego Glocka, zaczął ćwiczyć po godzinach na siłowni. Takie tam. Jednak takie życie powoli doprowadzało go do szaleństwa.

Któregoś dnia zauważył jak kilku zbirów dopada w zaułku ciemnowłosą dziewczynę. Nie wiadomo, jak by się to skończyło, gdyby Brian nie interweniował. Obyło się nawet bez użycia mocy - po kilku ciosach otrzymanych znikąd napastnicy uciekli. Brian chciał odejść, nim zostanie zauważony, okazało się jednak, że dziewczyna - Margaret - jest niewidoma. To był uśmiech losu. Przegadali większość z następnych kilku tygodni. Brian wyznał jej swój sekret - rzecz jasna z początku nie chciała uwierzyć, ale parę subtelnych testów na jej rodzicach ją przekonało - a ten dowód zaufania pogłębił ich znajomość. W końcu zakochali się w sobie. Brian nie chciał nic więcej od życia, nieważne, jak porąbane by nie było.

Rzecz jasna, nic co dobre nie trwa wiecznie. Niecały rok po poznaniu Margaret - trzy lata po śmierci matki - wszystko poszło w diabły. Miał się spotkać z Maggie, ale stracił poczucie czasu i spóźnił się o parę minut, od których wszystko zależało. Gdy dotarł na miejsce spotkania, czas zwolnił. Brian bezradnie obserwował, jak jego dziewczyna nagle znajduje się na linii ognia dwóch rywalizujących gangów. Jak pada, wielokrotnie trafiona. Czas przyspieszył. Zaślepiony wściekłością, żądny zemsty Brian "wskoczył" w jednego z gangsterów i z zaskoczenia wystrzelał resztę pocisków. Opuścił ciało, po czym zastrzelił zemdlonego mężczyznę strzałem w głowę. Potem obserwował bezradnie jak karetka zabiera ciało Margaret. Wiedział, że już nigdy jej nie zobaczy. Przepełniony bólem powlókł się przed siebie. Nogi same poniosły go do zaułka, w którym zobaczył ją po raz pierwszy. Tam opadł bez sił. Leżał... Po prostu leżał, gapiąc się bezmyślnie w przeciwległą ścianę.

Tam odnalazła go Emma Frost. Automatycznie kiwał głową, gdy mówiła mu o tym, że znalazła go dzięki telepatii. Że jest mutantem, i co to właściwie znaczy. Równie bezmyślnie kiwnął głową, gdy zaproponowała mu miejsce pośród X-Men. Teraz powoli się przekonuje, że być może przypadkiem dokonał najlepszego wyboru w życiu.

Działalność w obrębie X-Men: wziął udział w śledztwie w Silveton ["Gotta get away"]; następnie wraz z Beastem, Graver i Chamberem ruszył do Egiptu gdzie spotkali Ozymandiasa który poinformował ich o ponownym przybyciu Bishopa oraz byli świadkami powrotu na Ziemię odrodzonej jako Phoenix Nataszy Viper. Gdy udali się do Paryża po Bishopa doszło do starcia z Juggernautem. Brian zdołał na moment opętać unieruchomionego przez Graver i Phoenix Caina, który na skutek tego stracił przytomność, co zakończyło walkę.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Galeria - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -