czwartek, 20 stycznia 2011

One, Fine Day

Postacie :
* Lifestar (Natasza Viper), Quasar (Alexander Gastariewsky), Robin Hood (Christopher Dawn), Azrael (Paul Savage), Jerome Roul, Gremi (X-Men)
* Beast (Hank McCoy)(X-Men's advisor)
* Chamber (Jonotan Starsmore)
* Juggernaut, Ultimate
* Spider-Man
* Legion
* alternatywny Curse
* Nocturne, Magik, Sasquatch, Mimic (Exiles)
* Nick Fury

Cytat przygody :
J: "My tu gadu gadu, a tam samochody latają."

Czas trwania : Sierpień 2004 - Grudzień 2004
Liczba postów : 126
Link do przygody : http://forum.marvelcomics.pl/viewtopic.php?t=408
Poprzednia przygoda: Mutant Pandemonium: Traitor; Mutant Pandemonium: Hunters & Victims
Przygoda równoległa: Operation: Hammerfall
Następna przygoda: Burning Times (pt 1): Written on the wall; Burning Times (pt 2): Do the Evolution; Burning Times (pt 3): Alea iacta est; Neverending Torment Act III: Something Wicked This Way Comes (Burning Times Prologue)


Pochmurny poniedziałkowy poranek nie zdawał się zapowiadać niczego ciekawego, aż do godziny dziewiątej, kiedy to cała drużyna Silver otrzymała wezwanie do War Room. Zebrali się dość szybko, LifeStar, Robin Hood i Quasar stawili się już w strojach bojowych, przewidując, że będzie to kolejna misja. Nic więc dziwnego, że wywołało niemałe zaskoczenie i konsternację, kiedy profesor McCoy przedstawił im zadanie. Polegać miało ono na... odebraniu pewnego młodego mutanta z lotniska. Cóż, choć z pewnością nie było to coś, na co czekali, X-meni wkrótce zebrali się w garażu i wyruszyli w dwa samochody na lotnisko, teraz już wszyscy po cywilnemu.

Jako, że samolot miał przylecieć dopiero o jedenastej, mutanci uradzili, że zajrzą jeszcze do miasta, choć nie udało się ustalić jednego miejsca, w które wszyscy chcieliby się udać. Ostatecznie Alex, Natasha i Chris pojechali do miasta, Paul i Jerome zaś - prosto na lotnisko. W mieście nastąpił kolejny podział i Alex wysiadł przy sklepie muzycznym, zaś Robin Hood postanowił wykorzystać pozostały czas kupując sobie samochód. Natasha, jako, że nie miała żadnego ciekawszego pomysłu, co ze sobą zrobić, zdecydowała się towarzyszyć nowemu koledze. A może dokładniej – zawieźć go na miejsce, co było zresztą przyczyną drobnego nieporozumienia, LifeStar bowiem, sugerując się nieszczególnie zamożnym wyglądem Chrisa, skierowała vana w stronę komisu samochodowego. Cóż, jako że czasu nie starczyłoby już na szukanie jakiegoś miejsca z bardziej odpowiadającym potrzebom Robina sprzętem, mutant postanowił sprawdzić, czy sprzedawca nie ma czegoś specjalnego na składzie. Istotnie, wyczucie nie zawiodło Chrisa tym razem i wkrótce był już właścicielem dobrze utrzymanego ferrari, w którego pochodzenie dyplomatycznie się nie zagłębiał...

W drodze powrotnej pojawił się pewien drobny problem, mianowicie kłótnia z Natashą (która straciła serce do zakupów samochodowych po niezręcznej pomyłce dealera, kiedy to wziął ją za dziewczynę Chrisa) zakończyła się w ten sposób, że kiedy odbierali Alexa spod sklepu muzycznego, Robin wciąż jeszcze był nieprzytomny...

Wreszcie jednak członkowie X-men Silver znaleźli się na lotnisku i czekali na gościa Xaviera. I w końcu okazało się, dlaczego do tak banalnego zadania potrzebny był cały oddział... Mianowicie mutant, którego mieli odebrać, niejaki Jonothon Starsmore, wyróżniał się dosyć mocno z tłumu – w jego twarzy i klatce piersiowej widniała... dziura, to chyba najlepsze określenie. Chłopak dał się zdemaskować i, wpadłszy w panikę, zaczął uciekać, roztapiając przy tym kamery, a także broń ścigających. Zespół X-men znalazł się w trudnym położeniu, nie wiedząc do końca, czy chronić mutanta przed ludźmi, czy też ludzi przed nim właśnie. Reakcje zresztą były bardzo różne – Chris rzucił się w pościg, Alex i Nat podobnie, choć zdecydowali się na ostrożniejszy wariant i pobiegli inną drogą. Paul ruszył do samochodu, zaś Jerome od razu próbował, bez większych jednak efektów, spowolnić pościg ochrony.

Jono okazał się wcale zręczny i wkrótce, posługując się swoją mocą ognia jako zasłoną dymną, znikł z oczu ścigającym go ochroniarzom (a zarazem i Robin Hoodowi). Po chwili jednak wpadł przypadkiem na Life Star i Quasara; próbował im uciec, ale mutantka powstrzymała go. Trudno jednak nazwać to sukcesem – Jono zachował się bowiem jak każde zwierzę zagnane w pułapkę: zaatakował. Niewykluczone, że spaliłby Natashy całą twarz, jednak błyskawiczna reakcja Quasara zapobiegła tragedii, dziewczyna nie odniosła nawet wyraźnych oparzeń. Niestety, kłęby dymu, jakie pojawiły się przy okazji, ściągnęły ochronę. Nawet dywersja Chrisa, który wysadził jakiś kosz na śmieci po przeciwnej stronie parkingu, ściągnęła tylko połowę pościgu. Jednak następne działania Robin Hooda i LifeStar – seria wybuchów i kilka oślepiających oraz paraliżujących błysków, dały dość czasu, aby Azrael dojechał na miejsce. Po załadowaniu Starsmore’a do samochodu drużyna mutantów ulotniła się bezpiecznie z okolic lotniska, pozostawiając po sobie mały chaos.

X-meni zatrzymali się na jakimś niedużym parkingu, aby chwilę odpocząć i rozważyć sytuację. Z „gościem” nie było najlepiej – „dziura” w jego piersi wyraźnie urosła, choć wyglądało, że chwilowo się nie powiększała. Chłopak obudziwszy się nie był już agresywny, raczej zagubiony, przestraszony i zdezorientowany. Ogólnie zdawać się mogło, że nie pozostało już nic innego, jak tylko odwieźć mutanta do Instytutu. Wtedy jednak okazało się, że dotychczasowe wydarzenia to była dopiero przygrywka – oto bowiem na scenę wkroczył Juggernaut, bez większych sukcesów powstrzymywany przez Sipdermana. Robin Hood dokonał pobieżnej oceny stosunku sił i zaproponował szybki odwrót na z góry upatrzone pozycje, po ewentualnym zabraniu z ziemi Spidera - wyraźnie niezdolnego chwilowo do dalszej walki z kolosem. Jednak starsi stażem X-meni zareagowali niezbyt przychylnie – Paul ogólnie wyśmiał „nowego”, zaś pozostali byli wyraźnie zdecydowani walczyć. Jednak w chwilę później pojawił się kolejny, całkiem nieoczekiwany problem. Był nim nieznajomy mężczyzna, wyraźnie współpracujący z Juggernautem. Korzystając z mocy przenikania odebrał X-menom środki lokomocji, kradnąc kluczyki od obu samochodów, a także pozbawił Chrisa łuku. To pogorszyło i tak już nieciekawą sytuację, zwłaszcza, że sparaliżowany strachem Jono, rzeczywisty cel tego ataku, nie na wiele mógł się przydać... Jednak mutanci nie tracili czasu. Azrael i Quasar (głównie dzięki mocy tego drugiego) doprowadzili Spidermana do stanu używalności, zaś LifeStar próbowała swoją mocą zatrzymać kolosa. Niestety, w tym ostatnim przeszkodziło jej kompletne fiasko kolejnej akcji Robin Hooda, który próbował naładować swą mocą fragment pancerza Juggernauta. Nie doceniwszy jednak szybkości zakutego w zbroję olbrzyma, został przez niego pochwycony ciśnięty, jednak nie o ziemię, a w Natashę właśnie, co oczywiście przerwało jej koncentrację. Niewiele więcej szczęścia miał atak Alexa, który rzucił jakimś pobliskim samochodem; przeciwnik złapał „pocisk” i odrzucił go, trafiając w wóz Paula. Spiderman, „wskrzeszony” przez mutantów, pomógł J. i Jono eksmitować jakiegoś kierowcę z samochodu, jednak mimo to ucieczka się nie udała – do akcji znów wkroczył przenikający przez przedmioty współpracownik Juggernauta. Tymczasem walka z tym ostatnim trwała nadal. Paul wyrwał maskę ze swojego samochodu i próbował umieścić ją w ciele przeciwnika, jednak nawet wykorzystanie jego mocy nie wystarczyło. Juggernaut okazał się odporny – metal po prostu nie wniknął poniżej pancerza. Azrael natomiast tylko dzięki swej mocy (której użycie zaskoczyło zresztą kolegów, przekonanych, że Paul jest chwilowo mocy pozbawiony) uniknął natychmiastowej śmierci pod ciosem opancerzonej pięści. Równie bezskuteczne okazały się próby Quasara, aby wstrzyknąć wrogowi jad paraliżujący. Za to kontratak był straszliwy – kolos, zdałoby się bez żadnego wysiłku, wyrwał jedną z macek mutanta... LifeStar cały czas starała się z całych sił zatrzymać olbrzyma, jednak jej moc nie robiła na nim chyba żadnego wrażenia, jedynym „sukcesem” było to, że zauważył przeciwniczkę i rzucił jej jakąś dowcipną uwagę. Cała ta walka, choć śmiertelnie poważna dla X-menów, dla niego wydawała się dobrą zabawą. Miał pełne przekonanie, że jest nietykalny. Co gorsza, mutanci coraz wyraźniej zdawali sobie sprawę, że przekonanie to jest słuszne... Ich akcje były coraz mniej składne, wyglądało to tak, jakby wszyscy chcieli zyskać na czasie, nie do końca tylko było wiadomo, na co ten czas był im potrzebny - w przeciwieństwie bowiem do Juggernauta, byli coraz bardziej zmęczeni...

Wydawało się, że sytuacja jest beznadziejna, kiedy nagle potężny przeciwnik zaniechał walki. Szeptał coś jakby do siebie, ale nietrudno było się domyślić, że z kimś się kontaktuje. Po chwili nieopodal otworzył się portal i Juggernaut wszedł w niego. Tymczasem pojawił się z powrotem Spiderman z Jono. J. już z nimi nie było. Spiderman mówił coś o tym, że mutant został porwany, jednak nikt nie zwrócił na niego ani na jego słowa szczególnej uwagi. Paul zaczął coś mówić o szybkim przegrupowaniu i podjęciu decyzji, ale został zignorowany – najpierw Robin, potem Quasar i reszta skoczyli w zamykający się portal. Na końcu wykonali ruch Paul oraz Spider, wciąż trzymający protestującego Jono...

Po drugiej stronie teleportu był Instytut. Systemy obronne w ciągu tych kilku sekund od przybycia Juggernauta przestały istnieć. Quasar i Azrael ruszyli od razu w stronę budynku, chcąc odnaleźć czy to pomoc, czy też Hallera, którego najwyraźniej poszukiwał teraz kolos w brązowej zbroi. Również LifeStar od razu wbiegła do środka, poszukując myślą Profesora. W tym czasie Robin usiłował spowolnić wroga, obrzucając go obelgami i wybuchającym gruzem. Jednak te zabiegi nie odniosły żadnego skutku – olbrzym, nawet się nie obejrzawszy, wszedł do środka, niszcząc przy okazji połowę frontu. Jasne już było, że bliźniaczego zespołu, X-men Gold nie ma w Instytucie; a to znaczyło, że Silversi są zdani na własne siły, nie licząc może McCoy’a, którego działko jednakże nie wydawało się wyrządzać Juggernautowi większej krzywdy, niż natrętna mucha... Nie rokowało to najlepiej.

W tym momencie jednak ukazał się znowu promyk nadziei. Do akcji włączyła się bowiem Gremi, ze swoimi zdolnościami telepatycznymi oraz z pomysłem, jak można wygrać tę beznadziejną na pierwszy rzut oka batalię. Szybko przedstawiła zespołowi prosty plan powstrzymania kolosa, polegający na ściągnięciu mu hełmu, podczas gdy resztę miała zrobić już ona sama, włamując się przy pomocy Cerebro do umysłu wroga.

I chociaż ten raz wszystko poszło w zasadzie zgodnie z założeniami. Quasar chwycił jakąś rzeźbę, która następnie, naładowana przez Robin Hooda, podcięła nogi Juggernauta, wybuchając przy tym. Chris przypłacił to skrajnym wyczerpaniem i utratą przytomności, ale cel został osiągnięty. Ataki Azraela i LifeStar obluzowały hełm, zaś ostatecznie zdjął go na dystans, za pomocą sieci, Spiderman. Kolos w zbroi próbował się jeszcze bronić, ale Gremi dobrze znała swój fach – wkrótce było po wszystkim. A raczej... powinno być. Kiedy bowiem Paul z Alexem ciągnęli nieprzytomnego wroga do Blackbirda, wszystko się nagle pomieszało. Mutanci usłyszeli głos Legiona „krzyczącego” coś telepatycznie... O nadejściu piekła, odrodzeniu Legiona... Kształty rozmazały się. A kiedy mutanci pootwierali oczy, byli już zupełnie gdzie indziej...

LifeStar obudziła się sama, w cuchnącej celi z otwartymi drzwiami... Wyszła na zrujnowany korytarz i ostrożnie ruszyła w jedynym dostępnym kierunku – przeciwny był całkowicie zablokowany gruzem. Nagle gdzieś z dołu, z dziury w podłodze usłyszała dziwne głosy, a następnie kroki oddalającego się człowieka. Kiedy zeskoczyła, nie było już nikogo, tylko zwłoki jakiegoś żebraka. Natasha niemal przeszła koło nich i ruszyła dalej w poszukiwaniu wyjścia z tego cuchnącego grobu, kiedy coś ją zaniepokoiło. Odwróciła się i, ku swojemu zdumieniu, ujrzała postać drobnego człowieka materializującego się koło trupa. Rozmawiał ze sobą, kilkoma różnymi głosami. Rozmawiał o niej... Po chwili zwrócił się do mutantki po nazwisku. Dziewczyna nie wiedziała, skąd ktoś taki może ją znać. I bardzo jej się to nie podobało. Zwłaszcza, że wydawało jej się, że i ona skądś go zna... Wyraźnie chciał z nią walczyć, mówił coś o tym, że kiedyś go pokonała. Zaproponował jej, by zaatakowała pierwsza. Spodziewając się pułapki, LifeStar odmówiła. Ale przeciwnik nie nalegał. Dopiero teraz się przedstawił jako... Curse. I zaatakował. Jednak nim fala stopionych w jedną masę ludzkich szczątków dosięgła dziewczyny, świat znów zawirował i się rozmazał...

W tym samym czasie, nikt nie wie, jak daleko od tamtego miejsca, ocknęli się Gremi, Chris i Spiderman. Byli na zniszczonej niedawną walką stacji metra. Ale nie sami. Słyszeli jakąś rozmowę, coś o naprawianiu rzeczywistości i kimś, kto wciąż żyje, choć żyć nie powinien. Rozmawiający zresztą już po chwili pojawili się, wychodząc z ciemnego tunelu. Pięcioro ludzi, dwoje w uniformach X-men, jednakże żadnego z nich ani Gremi, ani tym bardziej Chris, nie znali. Wkrótce jednak okazało się, że tamci znali skądś japonkę. A w każdym razie byli przekonani, że, nie zważając na próby przedstawienia historii jej pojawienia się w tym miejscu, mają prawo i powody ją zabić... Po raz drugi zresztą, bo z tego co mówili wynikało, że już jedną Gremi tego dnia pokonali. Twierdzili, że jej śmierć jest niezbędna dla naprawienia rzeczywistości. Wywiązała się walka, przy czym zmęczeni Gremi i Chris musieli się zmierzyć dodatkowo z atakującym od tyłu Spidermanem który, jeśli wierzyć jego słowom, był kontrolowany przez wrogów. Sprawa wydawała się już przegrana, kiedy nagle dowódca przeciwników, niejaki Mimic, powstrzymał swoich ludzi. Przeprosił i zaczął tłumaczyć, że wyczytał w umyśle Chrisa prawdziwość tłumaczeń przybyszów. Jednak na dłuższą rozmowę nie starczyło czasu, bo oto cała trójka została przeniesiona jeszcze raz, równie niespodzianie, jak miało to miejsce w tę stronę...

X-meni ocknęli się przed zrujnowanym Instytutem; dookoła krzątali się żołnierze. Wyglądało, że nareszcie jest po wszystkim... Niewdzięczne zadanie wytłumaczenia przebudzonym mutantom, co się stało, wziął na siebie komandor SHIELDu, Nick Fury, który znalazł się w Instytucie (czy raczej w tym, co z Instytutu pozostało) w wyniku zarejestrowania ataku Juggernauta. X-meni pomogli załadować tego ostatniego do transportera SHIELDu. Wtedy właśnie pojawił się Mr. Strange, przyprowadzając ze sobą Kurta Darkholme’a, Storm, Curse’a i prof. Xaviera... w śpiączce. Niebawem pojawili się również X-men Gold, wracający z nieudanej misji w Rosji. Nieudanej do tego stopnia, że brakowało wśród nich Wiktora...

Zniszczeniem Instytutu nikt się nie przejął. Jednak śmierć Wiktora i śpiączka Xaviera, o której pochodzeniu ani Ororo ani Adam nie chcieli nic mówić, położyły się ponurym cieniem na nadchodzące święta...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -